wtorek, 24 grudnia 2019

Turnus rehabilitacyjny Zabajka 2


Po raz drugi udało nam się wyjechać na turnus rehabilitacyjny 😊 
W zeszłym roku Amelce tak się spodobało, że nie mogła doczekać się kolejnego !!

W tym roku było podobnie, zanim zdążyła się przyzwyczaić do rytmu tam panującego to wieczorami ze zmęczenia nie umiała zasnąć, była zła, szczypała mnie, ciągnęła za włosy... wszystko niestety odbijało się na mnie. Dopiero po kilku dniach zaczęła wcześnie zasypiać i się wysypiać.
Terapii miała w tym roku bardzo dużo, bo doszedł jeszcze Tomatis (to metoda, która ma na celu wyciszenie, poprawienie koncentracji - zakłada się specjalne słuchawki z muzyką poważną i przez 1,5 godz. codziennie przez cały turnus Amelka miała takie zajęcia), był też basen którego nie mieliśmy w zeszłym roku i który o dziwo bardzo Jej się spodobał (a wcześniej bała się wody i wchodziła tylko do brodzika).
Zajęcia zaczynałyśmy o 8, więc o 7 trzeba było wstać, iść na śniadanie (którego przez pierwsze dni znów nie jadła, bo stres, nowi ludzi - za bardzo Ją wszystko rozpraszało... dopiero w drugim tygodniu turnusu zaczęła jeść rano śniadanie, a nie po dwóch godzinach w pokoju jak wcześniej). Kończyłyśmy codziennie o 16 i tak miałyśmy po 15,30 minut przerwy między zajęciami na szybką toaletę i posiłki...

Najbardziej Jej się podobały oczywiście zajęcia na koniu. Kinezyterapia była najtrudniejsza i miała Jej najwięcej, bo 1,5 h codziennie ( oprócz niedzieli, bo to był czas na odpoczynek). 

W tym roku miała nowego fizjoterapeutę, na początku obie się wystraszyłyśmy, bo pan okazał się surowy, nie reagował na Jej płacz, ignorował Jej zachowanie, nawet wymioty nic na nim nie zdziałały, a Amelka starała się jak mogła, żeby dał Jej spokój. Później zrozumiałam, że tak musiało być i ten pan był dla Niej idealny, bo przy innej osobie nie wyćwiczyłaby tego co udało się zrobić z tym panem.
O 16:30 przeważnie były jakieś zajęcia grupowe ale nie na wszystkie chodziłyśmy - wolałyśmy się wybrać na spacer, czy lody z naszymi turnusowymi koleżankami😊 
Dwa tygodnie minęły nam bardzo szybko!! O ile ten pierwszy tydzień się dłużył, tak drugi zleciał błyskawicznie...

Amelce bardzo się podobało, miała tam tyle towarzystwa, 
z każdym rozmawiała, wszyscy byli dla Niej mili, odpowiadali na Jej wścibskie pytania (czy mają męża, żonę, dzieci itp.).
Większość osób cieszyła się, że pobyt dobiega końca i można wracać do swoich domów - Amelka była zawiedziona, bo jeszcze chciała zostać.
Pozostało nam nic innego jak czekać na kolejny turnus.
Zapisałyśmy się na przyszły rok, mam nadzieję, że uda nam się uzbierać środki na 1% żebyśmy mogły znowu pojechać😊

Mam przemyślenia po tych kilku miesiącach ... widać efekty pracy tam wykonanej. Już po powrocie Amelka zrobiła się bardziej aktywna, biega, ćwiczy na w-fie (to właśnie zależy od podejścia osoby prowadzącej takie ćwiczenia, bo jeśli pozwolą Jej siąść na ławkę, to sobie przesiedzi ale jeśli w jakiś sposób zmotywują Ją do ruchu, to naprawdę potrafi fajnie się poruszać).
Od powrotu z turnusu Amelka w każdej wolnej chwili prosi nas abyśmy pojechali na basen- tak polubiła pływanie!! 
Mieliśmy zapisać ją na jakieś lekcje indywidualne, czas zleciał i nie zrobiliśmy tego 😞 Tyle mamy różnych zajęć dodatkowych, że nie udało się znaleźć na to czasu. Ale przynajmniej raz w tygodniu jeździmy wszyscy rodzinnie na basen😊
Amelka się uspokoiła ... czas przygotowań do Komunii był dla Niej trudny, była nerwowa co odgrywało się też na Nas wszystkich..
Teraz jest lepiej, spokojniej.




Z Pozdrowieniami dla Agnieszki, która namówiła mnie do ponownego pisania 😊
Pierwsza Komunia Święta

Dawno nic nie pisałam, a ten rok ( mimo, że dobiega już końca) był dla nas ważny.

Amelka w tym roku przystępowała do Pierwszej Komunii Świętej 
i było to piękne przeżycie ale niestety równie stresujące.
Amelia nie wiedziała za bardzo o co w tym wszystkim chodzi...
Gdy zaczęły się próby w Kościele, to ciągle się odwracała i pytała kiedy goście wejdą i czy to już będzie ta Komunia... - nie potrafiła usiedzieć na miejscu - kręciła się, wierciła, kaszlała (tak ostatnio reaguje na stres), a przez to przeszkadzała innym... 
Bałam się jak to będzie, gdy nadejdzie już ten prawdziwy dzień Komunii...
No i nie myliłam się - nie obyło się bez utrudnień. 
Rano nie chciała nic zjeść, zwymiotowała na wieść, że pójdzie do fryzjera, tam też się to powtórzyło, nie pozwoliła się dotykać, żadnych „psikaczy” (lakieru, czy pianki) ... Ojj pani fryzjerka miała trudne zadanie, żeby mimo wszystko coś sensownego na jej głowie powstało...
Przed Mszą przyjechała rodzina, to ją rozluźniło i z uśmiechem weszliśmy do Kościoła. Wszystko było w porządku, do czasu aż podczas  przyjęcia Najświętszego Sakramentu okazało się, że jest On pod dwiema postaciami - hostia  zamoczona w winie 😏 Amelka wypluła to, zaczęła płakać, wyrywać się i zrobiło się zamieszanie ... - na szczęście pani Katechetka szybko zareagowała i Ksiądz podał jej suchą hostię, którą już przyjęła ...
Ta sytuacja ma niestety skutki do dzisiaj i boi się przystępować do Komunii...

Nie wiedzieliśmy co mamy z Nią zrobić - czy odpuścić i nie chodzić z Nią na siłę do tej Komunii, czy mimo wszystko chodzić 
i przyzwyczajać Ją, że to nic strasznego ...
Po konsultacji z panią Katechetką postanowiliśmy, że będziemy przystępować do Komunii i nie będziemy się przejmowali reakcją otoczenia ...
Druga sprawa to Spowiedź Święta i jak ona ma wyglądać u osoby  z upośledzeniem umysłowym, która nie jest w stanie zrozumieć co to grzech i jeśli robi coś złego to nieświadomie więc z czego ma się spowiadać? 
Postanowiłam, że Amelka spowiadać się nie będzie  ...


Jeden etap mamy znów za sobą ... od tego czasu minęło już parę miesięcy i teraz jak sobie o tym myślę, to się uśmiecham 😊
- daliśmy radę, przebrnęliśmy przez to, a teraz znów jest spokojniej.