Turnus rehabilitacyjny Zabajka 2
Po raz drugi udało nam się wyjechać na turnus rehabilitacyjny 😊
W zeszłym roku Amelce tak się spodobało, że nie mogła doczekać się kolejnego !!
W tym roku było podobnie, zanim zdążyła się przyzwyczaić do rytmu tam panującego to wieczorami ze zmęczenia nie umiała zasnąć, była zła, szczypała mnie, ciągnęła za włosy... wszystko niestety odbijało się na mnie. Dopiero po kilku dniach zaczęła wcześnie zasypiać i się wysypiać.
Terapii miała w tym roku bardzo dużo, bo doszedł jeszcze Tomatis (to metoda, która ma na celu wyciszenie, poprawienie koncentracji - zakłada się specjalne słuchawki z muzyką poważną i przez 1,5 godz. codziennie przez cały turnus Amelka miała takie zajęcia), był też basen którego nie mieliśmy w zeszłym roku i który o dziwo bardzo Jej się spodobał (a wcześniej bała się wody i wchodziła tylko do brodzika).
Zajęcia zaczynałyśmy o 8, więc o 7 trzeba było wstać, iść na śniadanie (którego przez pierwsze dni znów nie jadła, bo stres, nowi ludzi - za bardzo Ją wszystko rozpraszało... dopiero w drugim tygodniu turnusu zaczęła jeść rano śniadanie, a nie po dwóch godzinach w pokoju jak wcześniej). Kończyłyśmy codziennie o 16 i tak miałyśmy po 15,30 minut przerwy między zajęciami na szybką toaletę i posiłki...
Najbardziej Jej się podobały oczywiście zajęcia na koniu. Kinezyterapia była najtrudniejsza i miała Jej najwięcej, bo 1,5 h codziennie ( oprócz niedzieli, bo to był czas na odpoczynek).
W tym roku miała nowego fizjoterapeutę, na początku obie się wystraszyłyśmy, bo pan okazał się surowy, nie reagował na Jej płacz, ignorował Jej zachowanie, nawet wymioty nic na nim nie zdziałały, a Amelka starała się jak mogła, żeby dał Jej spokój. Później zrozumiałam, że tak musiało być i ten pan był dla Niej idealny, bo przy innej osobie nie wyćwiczyłaby tego co udało się zrobić z tym panem.
O 16:30 przeważnie były jakieś zajęcia grupowe ale nie na wszystkie chodziłyśmy - wolałyśmy się wybrać na spacer, czy lody z naszymi turnusowymi koleżankami😊
Dwa tygodnie minęły nam bardzo szybko!! O ile ten pierwszy tydzień się dłużył, tak drugi zleciał błyskawicznie...
Amelce bardzo się podobało, miała tam tyle towarzystwa,
z każdym rozmawiała, wszyscy byli dla Niej mili, odpowiadali na Jej wścibskie pytania (czy mają męża, żonę, dzieci itp.).
Większość osób cieszyła się, że pobyt dobiega końca i można wracać do swoich domów - Amelka była zawiedziona, bo jeszcze chciała zostać.
Pozostało nam nic innego jak czekać na kolejny turnus.
Zapisałyśmy się na przyszły rok, mam nadzieję, że uda nam się uzbierać środki na 1% żebyśmy mogły znowu pojechać😊
Mam przemyślenia po tych kilku miesiącach ... widać efekty pracy tam wykonanej. Już po powrocie Amelka zrobiła się bardziej aktywna, biega, ćwiczy na w-fie (to właśnie zależy od podejścia osoby prowadzącej takie ćwiczenia, bo jeśli pozwolą Jej siąść na ławkę, to sobie przesiedzi ale jeśli w jakiś sposób zmotywują Ją do ruchu, to naprawdę potrafi fajnie się poruszać).
Od powrotu z turnusu Amelka w każdej wolnej chwili prosi nas abyśmy pojechali na basen- tak polubiła pływanie!!
Mieliśmy zapisać ją na jakieś lekcje indywidualne, czas zleciał i nie zrobiliśmy tego 😞 Tyle mamy różnych zajęć dodatkowych, że nie udało się znaleźć na to czasu. Ale przynajmniej raz w tygodniu jeździmy wszyscy rodzinnie na basen😊
Amelka się uspokoiła ... czas przygotowań do Komunii był dla Niej trudny, była nerwowa co odgrywało się też na Nas wszystkich..
Teraz jest lepiej, spokojniej.
Z Pozdrowieniami dla Agnieszki, która namówiła mnie do ponownego pisania 😊