Jestem grzeczna...
To zdanie ostatnio doprowadza mnie do szału... niby fajnie - dziecko mówi "jestem grzeczna" ale w przypadku Amelki, gdzie ona to strasznie wykorzystuje i mówi ciągle, mówi właśnie w sytuacji jak zrobi coś głupiego, jak np. uderzy siostrę, pociągnie psa na smyczy, nie chce wypełnić mojego polecenia, zsika się w majtki (co niestety też Jej się od czasu do czasu zdarza) ...
Mówi " jestem grzeczna" w sytuacjach w których tak naprawdę nie jest grzeczna, a myśli, że jak powie to zdanie to już wszystko zmieni i ja zapomnę o tym co się stało, co zrobiła, bo przecież "ona jest grzeczna" ...
Ja nie mam do niej żalu o to wszystko co nieraz Jej nie wyjdzie, o to że nieraz uderzy siostrę, poszarpie psa, zsika się w te majtki... bo Ona nie robi tego wszystkiego specjalnie, czasami nie kontroluje pewnych rzeczy i ja Jej to wybaczam ale ona sobie wymyśliła, że jak powie "jestem grzeczna" to Jej to pomoże, a na mnie to zdanie działa jak "płachta na byka"...