sobota, 4 marca 2017

Wyjście na Urodziny...


Dzisiaj byłam z Alicją na urodzinach u jej najlepszej koleżanki z przedszkola.
Amelka miała zostać w domu z tatą ale okazało się, że jednak musi iść do pracy.
Obie dziewczyny były bardzo podekscytowane tymi urodzinami, długo się zastanawiały co kupić, chodziłyśmy po sklepach i szukałyśmy idealnego prezentu.
Nie mogłam zabrać Amelki ze sobą, bo klubik był mały, a zaproszone dużo młodsze dzieci od Niej. Ala też nie chciała sama tam zostać, bo to jej pierwsze takie urodziny i bałaby się beze mnie.
Gdybym nie miała co z Nią zrobić, to zabrałabym ją, myślę, że rodzice solenizantki nie mieliby nic przeciwko.
Pomyślałam jednak o sąsiadach:) Zadzwoniłam do mamy koleżanki Amelii z klasy i zgodziła się przygarnąć Ją na dwie godzinki.
Amelia nie zjadła oczywiście śniadania(rzadko kiedy je), zupy też nie chciała... - co później się okazało - sąsiedzi chcieli poczęstować ją pizzą i też nie zjadła. Nie chciała być na podwórku, wolała siedzieć w domu. Ja też siedząc na tych urodzinach martwiłam się jak ona sobie radzi bez nas...
Nasz problem jest taki, że my nie mamy przy sobie rodziny, przyjaciół, nie mam też żadnej opiekunki dla dzieci- dziewczyny zawsze są ze mną...
Wystraszyłam się, że może jakaś choroba u Niej się rozkręca, może coś Jej dolega.Odwołałam nawet zajęcia z panią pedagog, bo chciałam Ją poobserwować, a i tak pewnie nie mogłaby się dzisiaj skupić.
Teraz wiem, że biedna tak się tym stresowała, że została bez nas..;( Cieszyła się, że idzie do koleżanki, że będzie mogła zobaczyć chomika. Mimo wszystko pewnie było jej przykro, że nie może być tam z nami..:(
Jak wróciłyśmy do domu, to dziewczyny poszły z tatą na plac zabaw, Amelce wrócił humor, zjadła obiad...
Ach... i co z tym zrobić na przyszłość? Zabierać ją zawsze ze sobą, żeby nie musiała się stresować, tęsknić, czy poczekać, aż się przyzwyczai, że jej siostra będzie miała też swoje osobne życie, a ja też czasami jakieś sprawy do załatwienia bez Niej ?...

Ferie,ferie...i po feriach :(


Nasze ferie zimowe w tym roku były bardzo udane:)

W ostatni dzień szkoły Amelka tylko otworzyła oczy i już pytała: "czy dzisiaj ferie? Kiedy pojedziemy do Wielowsi?"
Nie miałam jeszcze konkretnego planu ale Amelka już tak się nie mogła doczekać...
Sprawdziłam połączenia pociągów, spakowałam nas, odebrałam Amelkę ze szkoły i ruszyłyśmy w szaloną podróż PKP..
Największy stres dla Amelki to było wsiąść i wysiąść z pociągu (te wysokie schody i przepaść między pociągiem, a peronem wprost na tory... przerażająca!!) 
Dziewczyny uwielbiają jeździć na wieś do moich rodziców i braci... no i oczywiście kochanych kotków (one mniej się cieszą na przyjazd dziewczyn... hehe).
Był jeszcze pies - ten je uwielbiał ale niestety nie ma już go..



Tydzień szybko minął i dziewczynki z płaczem wracały do domu... - znowu pociągiem.

Tutaj też nie obyło się bez przeszkód. Najpierw jak dojechaliśmy na dworzec, to okazało się, że pociąg ma 45-minutowe  opóźnienie, po czym pani kasjerka mówi, że taki pociąg w ogóle nie jedzie!.. Ja już stres, późna godzina (19) - nie wiedziałam czy wracać do rodziny, czekać na ten pociąg, który nie wiadomo gdzie jedzie...
Poczekaliśmy. Pociąg przyjechał,wsiadłyśmy do pierwszego lepszego wagonu, pociąg ruszył i okazało się, że tak - on jedzie w naszą stronę ale tylko 3 ostatnie wagony. Wagonów w sumie było 19 a my wsiadłyśmy do któregoś z pierwszych, więc nie było sensu przechodzić w trakcie jazdy pociągu.
Miejsc już nie było, na szczęście pani konduktor zlitowała się nad nami i otworzyła nam swój prywatny przedział konduktorski:)
We Wrocławiu wagony były odczepianie i musiałyśmy szybko biec na koniec pociągu i się przesiąść...
Stresu nas to kosztowało ale w końcu dojechałyśmy do domu.
Drugą część ferii spędziliśmy w Kołobrzegu. Chcieliśmy gdzieś uciec od tego Smogu.W górach podobno powietrze wcale nie lepsze a ceny w okresie zimowym wysokie wiec wybraliśmy morze:) 

Dziewczynom nie bardzo podobało się na plaży - wiatry były silne i zimno, za to w hotelu tyle atrakcji-basen, sala zabaw-po co wychodzić:)





W sobotę wróciliśmy do domu, ciężko było wracać do codzienności po tych dwóch tygodniach. Amelka pytała: "a gdzie teraz pojedziemy?".. he he niestety wolne się skończyło.

Pierwszy dzień szkoły był trudny-już rano Amelia obudziła się z płaczem, nie chciała wstawać,mówiła,ze chce zmienić szkołę!:)... chyba na taką do której nie trzeba chodzić!?:)
Teraz już jest dobrze,weszliśmy w rytm i czekamy do następnego wolnego:)